Dziwne rzeczy zaczynają mi się robić z moim „trenerem”. Jakiś czas temu złapała mnie podczas biegu ulewa i od tamtej pory pikanie w zegarku przyciszyło się, teraz jest ledwo słyszalne. Dzisiaj natomiast rozładowała się bateria, chociaż wczoraj ją ładowałem. Myślałem, że Garminy są wodoodporne, ale chyba trochę wody się tam dostało i coś narozrabiało. Jako że gadżet padł po 1km, wybrałem znaną już trasę, której dystansu jestem pewien.
W lewym kolanie praktycznie nie odczuwałem skutków stłuczenia. Pogoda była troszkę kapryśna, więc postanowiłem założyć długie dresówki. Po ok 3km zaczęły się one ocierać o prawe ranne kolano. Nie przyjemne uczucie, ale nie poddałem się, trzeba rozbiegać opuchliznę 🙂 bez forsowania się chciałem po prostu zaliczyć ten trening.Pierwsza „piątka” poszła bez zakłóceń, jej ostatnie 2km prowadziły podbiegiem po nie skończonej jeszcze obwodnicy, kiedy zawróciłem i zaczął się zbieg, zaczęły się również lekkie problemy. Kolano znowu dało o sobie znać… Udało się na szczęście dotrzeć do domu, gdzie zrobiłem sobie 20minutowy okład kostkami lodu 😀 Ulgaaa … bezcenna 🙂 Jutro dzień przerwy. Waga pomalutku idzie w dół…
Podsumowanie:
Waga: 76,6kg Dystans:10km Czas: 00:55:00 Tempo: 00:05:30/km Prędkość: 10,91km/h —————————————————-