Lubię te górskie treningi…

 Kolejny tydzień dość mocnych treningów za mną. Kontynuujemy wspólne treningi z kolegą Sławkiem. Dzięki nim motywujemy się wzajemnie do wykonywania ich rzetelnie. 🙂 Najlepiej to widać podczas rytmów i interwałów, kiedy to nikt za bardzo nie chce odstawać i biegnie pomimo dużego zmęczenia. Poniżej opis trzech dni treningowych:

 

Wtorek 13.08.2013r. 

Tydzień treningowy rozpocząłem tradycyjnymi już, wtorkowymi rytmami, które poprzedziła rozgrzewka (4km). 5 odcinków po 400m w tempie 3:59/km, chociaż ostatnie dwa wyszły 3:45/km. 🙂 Jest moc i to mi się podoba. Schłodzenie w drodze do domu, było już w niższym tempie z uczuciem miękkości ud. 😉 Chciałbym nadmienić, że ten akcent wykonany było we wczesnych godzinach porannych. Treningi o szóstej rano są dla mnie nie lada wyczynem, a jeśli do tego udaje się w pełni zrealizować zaplanowany trening, to nic tylko uścisnąć sobie grabulkę. Jednostka zakończona przebiegiem 12km. 🙂

Czwartek 15.08.2013r.

Środę sobie odpuściłem, żeby nogi mogły się troszkę zregenerować, ale prawdziwy powód to było popołudniowe grillowanie ze znajomymi. 🙂 Troszkę się człowiek nawodnił i w czwartek ze Sławkiem ruszyliśmy na trening krosowy do naszego pięknego parku. Łatwo nie było, podbiegi, zbiegi, skakanie po skałkach, bieganie po balkonach przytwierdzonych do skał. Teren przepiękny, ale i trudny technicznie. Chcesz biegać po górkach to nie możesz stronić od takich treningów- pomyślałem. Zauważyłem, że z formą jest coraz lepiej, po pokonaniu podbiegu ze Świebodzic prawie pod stadninę. Prawie bo wcześniej skręciliśmy na kolejną górkę, żeby dobiec od drugiej strony do Zamku Książ. Na jego dziedzińcu zrobiliśmy pętlę honorową, wśród tłumnie chadzających sobie turystów. No tak, przecież to święto i na większości naszych szlaków jest ich sporo. Z zamku zbiegliśmy skałkami do rzeki Pełcznicy, która doprowadziła nas po osiedle. Dzień zakończony mocnymi 15km. Jak spojrzałem na tempo to przetarłem oczy ze zdumienia, bo Garmin pokazał mi 5:37/km. 😀

Piątek 16.08.2013r.

Żeby nie było łatwo, następnego dnia po krosie, wybraliśmy się do lasu w celu wykonania interwałowych „seteczek”. Wszystko ładnie pięknie, rozgrzewka wyszła nam 6,7km, ale jej finisz to był około kilometrowy podbieg, na którym przewyższenia jest ok. 100m. 😉 Myślałem, że wyzionę ducha. Uzyskałem na tym odcinku zawrotne tempo 6:52/km, a uda miałem jak Pudzian. 😉 Gdzie tut się teraz zabierać za szybkie bieganie. Chwilę dotruchtaliśmy do „płaskiej” ścieżki i nogi tyle o ile doszły do siebie. Plan przewidywał 20x100m w czasie z przedziału 21-22sek. W jedną stronę leciutko z górki i w drugą po złapaniu kilku oddechów, pod górkę. Pierwsza setka wyszła nam zabójcza, ale przez to, że włączył nam się tryb Bolt i lecieliśmy prawie na maxa (17sek.) 😉 Muszę przyznać, że od 17-tego powtórzenia moje łydki były nieźle pod pompowane, ale zmęczenie z każdą kolejną setką nie było, aż tak odczuwalne jak na początku. Powrotne 1,5km na schłodzenie, nie było przyjemnością. Coraz bardziej czułem trening w nogach, a droga pomimo krótkiego dystansu dłużyła się nie miłosiernie. 😉

Tutaj zakończę raportowanie treningów z tego tygodnia, ponieważ w niedzielę startowałem w Biegu na Wielką Sowę, który opiszę w oddzielnym poście.

453 comments

Comments are closed.