Długo zbierałem się do podsumowania ostatnich dwóch tygodni treningów. Pewnie dlatego, że nie ma się czym pochwalić. Trzeci tydzień rozpoczął się obiecująco, interwały wykonane wzorowo, jak zawsze z niewielki zapasem. Tylko ostatni odcinek 200m wydaje się gorszy, ale to wynika z tego, że nie usłyszałem zegarka, który informował mnie o rozpoczęciu interwału i ruszyłem w połowie dystansu. 🙂 Piątkowy workout również pobiegłem z kilkusekundową rezerwą. Od tego dnia moim dzieciom zaczęły się ferie zimowe. Pierwszy tydzień postanowiliśmy spędzić u moich rodziców w Warszawie. Zabrałem swój treningowy sprzęt, ślepo wierząc, że będę wywiązywał się z planu treningowego. W niedzielę nie za bardzo byłem w formie, żeby wybrać się na długie wybieganie, więc przełożyłem je na poniedziałek. Trasę wytyczyłem sobie po mojej rodzinnej dzielnicy i w większej części po lesie kampinoskim. Niestety warunki najlepsze nie były, dużo śniegu, chodniki nie oczyszczone….masakra. Zasapałem się jak nigdy i żeby tego było mało zaczęła się śnieżyca z silnie wiejącym wiatrem. Moje morale spadło do zera i z długiego wybiegania zrobiło się 16km. 🙁 Poddałem się. Nie poszedłem we wtorek na interwały, chciałem trochę odpocząć i psychicznie dojść do siebie. Pobrykałem z dziećmi na sankach i stało się coś czego nie lubię. Od środy pogoda zrobiła się lekko wiosenna, odwilż i padający deszcz. Kolejny raz się poddałem i nie poszedłem na trening. Błyskawicznie znalazłem kilka skutecznych wymówek, co w rezultacie dało tyle, że na interwały wyszedłem dopiero we czwartek. :/ Muszę przyznać, że dały mi one w kość. W piątek czułem coś w rodzaju zakwasów i nie było mowy o bieganiu. W sobotę zaplanowaliśmy wyjazd do domu, a w niedzielę przyjeżdżał do nas mój brat z rodzinką co spowodowało odpuszczenie dwóch treningów (tempo i długie wybieganie). Najbardziej szkoda mi trzeciego treningu i coś mi się wydaje, że nie zdołam go odrobić. Chociaż mam niecny plan, żeby te stracone ok. 40km zrobić, któregoś tygodnia na raty w dni wolne od biegania. Jednak nie ma co marudzić, tylko brać się do roboty i jechać z planem dalej…. 🙂
Podsumowanie III tygodnia:
wtorek R#1 | piątek R#2 | poniedziałek R#3 | |
PLAN | 10-20 minut warm-up 1200m (4:40/km) 1000m (4:38/km) 800m (4:36/km) 600m (4:33/km) 400m (4:30/km) 200m (4:27/km) All with 200m RI 10 minut cool-down |
1500m easy (6:02/km) 8km @ LT (5:21/km) 1500m easy (6:02/km) |
27km @ MP +28sek./km (6:04/km) |
BYŁO | rozgrzewka 3,35km – 5:58/km 1200m (4:39/km) 1000m (4:35/km) 800m (4:34/km) 600m (4:30/km) 400m (4:23/km) 200m (4:45/km) schłodzenie 1,7km – 5:46/km |
1,5km easy (6:01/km) 8km @ LT (5:16/km) 1,5km easy (5:53/km) |
Wyszło tylko 16km (6:01/km) |
Podsumowanie IV tygodnia:
czwartek R#1 | R#2 | R#3 | |
PLAN | 10-20 minut warm-up 5 x 1000m (4:38/km) – 400m RI 10 minut cool-down |
1500m easy (6:02/km) 7km @ MT (5:12/km) 1500m easy (6:02/km) |
32km @ MP + 37sek./km (6:13/km) |
BYŁO | rozgrzewka 2,6km – 5:40/km 5 x 1000m (4:21, 4:26, 4:30, 4:37, 4:33) schłodzenie 1,7km -5:57/km |
NIE ODBYŁ SIĘ |
NIE ODBYŁ SIĘ |
Radek nic nie odrabiaj, bo to trudno sensownie zrobić i niepotrzebnie męczysz psychikę 😉
Idź dalej i pamiętaj, że lepiej być niedotrenowanym…
Dzięki…i tak też zrobię 🙂 kulawo z czasem trochę :/