Nadeszła chwila prawdy 🙂 Cel miałem jasno określony, pobić rekord życiowy, a przy okazji złamać barierę 50 minut na dystansie 10km. To pierwsze się udało, drugie już nie…ale po kolei.
Na bieg oprócz siebie zapisałem żonę Asię i mojego tatę.
Biegał już dłuższy czas, więc chciałem, żebyśmy wspólnie upamiętnili pamięć bohaterów powstania, a przy okazji uczcił swoje 60-te urodziny w biegu. Na „uroczystość” ruszyliśmy trochę ponad godzinę przed startem. Lubię mieć czas odnaleźć się w całej organizacji imprezy…a najważniejsze spokojnie znaleźć miejscówkę dla samochodu :). Z tym nie było problemu, zaparkowaliśmy koło szkoły na ul. Niskiej. Poszliśmy rozeznać się gdzie co jest, pobraliśmy biało-czerwone opaski na ramię z pieczątką znaczka Polska Walcząca. Ostatnie oddanie moczu i udaliśmy się w okolice startu. Plan był, że ja zostanę w połowie stawki a tata z Asią pójdą pod koniec, żeby nie być trącanymi podczas biegu przez wyprzedzających. Zmienili jednak zdanie i staliśmy razem. Po odsłuchaniu w niezbyt dobrej jakości, żeby nie pisać fatalnej akustycznie, hitu grupy Sabaton-Uprising, odśpiewaniu roty, ruszyliśmy do startu!!! Początek biegu, tempo super….oby utrzymać takie a moje plany się wypełnią. 🙂 Pierwszy kilometr 4:56, dobry czas, ale muszę trochę podbić, żeby ewentualnie mieć z czego schodzić przy podbiegu pod Sanguszki. Biegniemy Miodową i skręcamy w krakowskie Przedmieście, tutaj dopingujący ludzie, myślę że przypadkowi spacerowicze…dodali wiatru w skrzydła, chociaż był to dopiero początek biegu.:) Przy pałacu prezydenckim Krzyż i jego obrońcy zatraceni w śpiewach…a my zaraz skręciliśmy za Hotel Bristol w kierunku Karowej. Mijamy 2km, patrzę na Garmina 4:51. Spoko, teraz przyspieszę nieznacznie, będzie z górki ślimakami Karowej, tu gdzie odbywa się Rajd Barbórki. Po zawijasach trochę prostej i skręt na Wybrzeże Kościuszkowskie, które dalej zmienia się w Wybrzeże Gdańskie 🙂 kolejne piknięcie zegarka, 3km po 4:40. Rewelacja!!! Lecimy dalej. 4km kawałek od podbiegu, zegarek pokazał 4:50. Nie ma tragedii, jak tak dalej pójdzie to rekord i złamanie 50-tki jest tuż tuż. Aha nie wspomniałem o pogodzie…UPAŁ!!! żadnego ruchu powietrza, nie ma czym oddychać. Tragiczne warunki, chociaż póki co jest OK. Bierzemy się za podbieg, nawet sprawnie mi to poszło, przy starcie jest punkt z wodą, gdzie zabrałem buteleczkę drogocennego płynu:) Tempo 5km to 5:10, super, biorąc pod uwagę podbieg. Ruszam na drugą pętlę. ZONK, o co chodzi, siły, a raczej oddechu mi zaczyna brakować. Chyba się spaliłem na pierwszej piątce, może trzeba było drugą przycisnąć. Polałem się wodą po karku i twarzy. Powietrza!!! 6km tragedia 5:45, mam mały zapas….trzeba walczyć. Pomyślałem o Powstańcach, trzeba walczyć ze sobą ku ich czci!!! Lekko poderwałem się na siódmym kilometrze i wykręciłem tempo 5:25. Na szczęście w międzyczasie był zbieg na Karowej, trochę „dopędzę” jak mówi mój syn:) Udało się uzyskać tempo 5:11. Biegnąc Wisłostradą wiedziałem już, że 50minut nie przełamię, ale szansa na życiówkę jest. Spojrzałem na fontanny…o już działają 🙂 na pierwszej pętli jeszcze się ludzie zbierali. Podbieg pod Sanguszki za drugim razem poszedł mi z tempem 5:24, a cały bieg zakończyłem z czasem 52:23 jest nowy rekord życiowy. Pozycja 967 na 2784 startujących, w kategorii M30-402 na 960. Pogoda jednak nie pozwoliła mi osiągnąć drugiego celu. Kolejna szansa w październiku, tylko tam może problemem być termin, tydzień po maratonie:D. Odebrałem medal i poszedłem do rodzinki w umówione miejsce. Asia uzyskała czas 40:21, fajny wynik, zważywszy na to, że nie trenowała i biegła dla idei. Tata uzyskał czas 32:49, super wynik…w kategorii M-60 zajął 17 miejsce. 🙂 Obydwoje biegli na dystansie 5km.
Jutro chyba wolne, a planowane dłuższe wybieganie zrobię w poniedziałek. Wracamy do treningów, kolejny sprawdzian i mocniejszy akcent już pod koniec sierpnia podczas Półmaratonu Wałbrzyskiego. Ostatni sprawdzian przed debiutem w maratonie :).
Pingback: Radek Biega » XXIII Bieg Powstania Warszawskiego 2013