Powrót zimy…10/16

Nie chciało się przyjść w grudniu, jak to być powinno, to teraz zima nęka nas na przedwiośniu… Żeby jeszcze w systemie ciągłym, ale nie, ona musi tak naprzemiennie, trochę przysypie, żeby później poszczuć wiosenką i znowu przysypie i tak w kółko Macieju… :/ Muszę przyznać, że dość już mam takiej pogody, gdzie nie można spokojnie wyjść na trening i pobiegać leśnymi ścieżkami.

Dziesiąty tydzień za mną, do maratonu w Krakowie pozostało 6. A’propos Krakowa, to zarezerwowany mamy już pokój niedaleko rynku, od soboty do poniedziałku. Po maratonie spokojnie się wykąpię, odpocznę, w niedzielę jeszcze trochę pozwiedzamy, później się wyśpimy i wrócimy do domu. 🙂

Wracając do przygotowań, we wtorek przywdziałem ponownie odblaskową kamizelkę i poszedłem robić interwały po osiedlowych ulicach. Tym razem do wykonania były dwa razy po 1200m w założonym tempie 4:40/km i tak trzy serie. Po rozgrzewce ok 3,5 kilometrowej, zrobiłem wszystkie zaplanowane szybkie odcinki, których średnie tempo wyszło 4:31/km, czyli kolejny raz z zapasem. Przyjemnie nie było, trochę podwiewał mroźny wiatr, pod nogami rozbryzgiwał śnieg zmieszany z piaskiem. Cieszę się, że szybkościowe treningi realizuję z zapasem, ale mniej cieszę się z tego powodu, że znowu nie wyszedłem na tempowy trening. We czwartek zima przypomniała o sobie i postanowiła tak sypnąć śniegiem, żeby widoczność spadła do 10m. To byłą ściana spadającego białego puchu. Tym razem postanowiłem, że odrobię ten trening w niedzielę po Półmaratonie Ślężańskim. Będzie to takie swobodne wybieganie, 16km w tempie maratońskim.

Długie wybieganie tradycyjnie zaplanował Arturrro. Jego propozycja była taka, że najpierw podjedziemy do Zagórza Śląskiego, gdzie zrobimy pętlę ok. 18km, która była bogata w długie podbiegi i zbiegi. A na deser druga część treningu, to odcinek ok. 7km bardziej crossowego biegu górskiego z finiszem na Zamku Grodno. Dzięki zimowej aurze, okolice które przemierzaliśmy były iście bajeczne. Zdjęcia z naszej wycieczki są tego dowodem. Szczegółowy opis naszego biegu zamieścił na swoim blogu kolega Sławek (biegigorskie.eu). Może nie udało się osiągnąć planowanego tempa, ale różnorodność trasy dała mi na pewno więcej w kwestii wytrzymałości i siły, niż gdybym biegł po płaskim terenie z większą prędkością. 🙂

Podsumowanie X tygodnia:

wtorek R#1 czwartek R#2 sobota R#3
PLAN 10-20 minut warm-up
3 x (2 x 1200m) (4:40/km)–2min RI
4 minuty RI between sets
10 minut cool-down
16km @ MP (5:36/km)
24km @ MP + 12sek./km
(5:48/km)
BYŁO rozgrzewka 3,5km (5:40/km)
3 x (2 x 1200m) (4:31/km)
schłodzenie 1,7km (5:52/km)
16km @ MP (5:36/km)
25km @ MP + 12sek./km
(6:29/km)

 

Fotki z naszego długiego wybiegania 🙂

2 577 comments

  • Szkoda tej tempówki bo to chyba ważne – tempo maratońskie przyzwyczaja do tego typu wysiłku. Chociaż u ciebie to widać zapas więc myślę że i tak będzie dobrze. Ja bym się zastanowił nad podkręceniem trochę temp bo to jest podobno tak że jak się biega za wolno to zamiast postępów może być na odwrót (ale to chyba u zawodowców, u nas to pewnie byle jakie bieganie nie da regresu, co najwyżej postępy będą wolniejsze, tak myślę).
    Te długie biegi to masz super! Na pewno dużo dają – w takich warunkach pogodowych i terenowych – naprawdę super!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *