Pięć razy w tygodniu, czemu nie?…2/23

Jak trener każe, tak robię…pięć treningów w  tygodniu za mną. Wolnym czasem poradziłem sobie biegając rano przed pracą. Super sprawa, popołudniu mam czas dla rodzinki. 🙂 Jeszcze cztery tygodnie i zaczną się w planie akcenty. Zastanawiam się, czy w sile biegowej, zamiast skipów i wieloskoków mogę robić same podbiegi. Strasznie kaleczę te dwa ćwiczenia i prędzej się nabawię jakiejś kontuzji niż będzie z tego coś dobrego. :/ A podbiegi mam gdzie robić pod każdym nachyleniem i długością. W raportowanym tygodniu kilometraż zrobiłem taki jak w planie, czyli 71km. Oprócz tego po treningach biegowych uprawiałem gimnastykę rozciągającą oraz siłową, bo o akcji Smashing Pąpkins nie będę wspominał. Trzy razy przysmażyłem pompki i brzuchy. 😉

Krzyż pokutny. fot. biegacz-polski.pl

wotrek, 29.04.2014r.

Drugiego dnia kalendarzowego tygodnia jak to podczas Orki bywa, 14km w pierwszym zakresie tętna. Zacząłem spokojnie, ale noga podawała i zacząłem się rozkręcać. Co jakiś czas spoglądałem na pulsometr i starałem się hamować. Nic z tego nie wychodziło, chociaż tętno trzymało się w widełkach pierwszego zakresu. Przy średnim tempie 5:06/km z całego treningu serducho biło 152 uderzenia na minutę. Tragedii nie ma, ale muszę większą uwagę zwracać, żeby był to trening swobodny, a nie z narastającą prędkością.

środa, 30.04.2014r.

W środę nie miałem możliwości biegania z rańca i zrobiłem to po pracy. Długo nie było bo to tylko regeneracyjne 10km, też w pierwszym zakresie. I co tu dużo gadać, znowu poniosło. Tempo 5:03/km i tętno takie jak dzień wcześniej…152. Tym razem tempo nie wzrastało, a raczej było stałe i to jest pocieszające. 🙂

czwartek, 01.05.2014r.

Dzień wcześniej wieczorem miałem lekką rewolucję żołądkową, ale jak rano wstałem to czułem się dobrze. Weryfikacja przyszła podczas biegu…męczyłem się niemiłosiernie, do tego pomimo pory, słońce przygrzewało. Wynikiem wszystkich niesprzyjających czynników było moje odwodnienie. Nie poddałem się, co to to nie…poleciałem 14km w tempie 5:06/km, ale tętnie wyższym bo na granicy drugiego zakresu – 155. Dobrze, że to dzień wolny od pracy i mogłem się zregenerować.

sobota, 03.05.2014r.

Kiedy budzik zadzwonił, wyjrzałem za okno i odechciało mi się wychodzenia spod kołdry. Mgła, padający drobny deszczyk i do tego dość silny wiatr. Brrr…zobaczyłem sobie na prognozy i niby pod wieczór ma się rozjaśnić i nie padać. Eeee….skoro już się obudziłem to nie będę siedział i czekał na sprzyjające warunki. Trudno, przecież to i tak kros, a w lesie jest szansa, że wiatru nie będę odczuwał. To była super decyzja, deszczyk jakiś siąpił,  między drzewami wiatru prawie nie czułem, a do tego wszystkiego obserwacje pulsometru rozbudzały we mnie euforię. 13km hasania po naszym parku krajobrazowym z dosyć ciężkimi, mozolnymi podbiegami, zbiegami, a puls średni zatrzymał się na 145 uderzeniach. 🙂 Ba, maksymalnie podskoczył do 168, w miejscach stromych, takich jak podbieg „Wściekły Leon”. 😉 Nogi ładnie się podgrzały, ale nie na tyle, żebym kolejnego dnia nie zrobił wycieczki. 🙂

niedziela, 04.05.2014r.

Na wycieczkę biegową ugadałem się ze Sławkiem, a w planach mieliśmy odwiedzenie ruin Zamku Cisy. Jako że nie mamy daleko, musieliśmy zrobić pętlę po naszym lesie, żeby w sumie było 20km. Tempo nie było ważne, Jurek w swojej książce pisze, żeby to była typa wycieczka…dopuszczalne są przerwy na fotkę, czy podziwianie widoków. Były widoki, których mamy pod dostatkiem, było pokonywanie rzeczki i zwiedzanie zamkowych ruin. Jednak źle wymierzyliśmy i jakieś 2km musieliśmy dokręcać na osiedlu. Najbardziej podobał mi się pomysł Sławka, żeby przedrzeć się przez strumień….wodery zdały egzamin. 😉

Sławek w woderach. fot. biegacz-polski.pl
Inny sposób na rzeczkę. fot. Sławek Sz.
Konsternacja. fot. Sławek Sz.
Mostek prowadzący do ruin zamku. fot. Sławek Sz.
Ruiny zamku. fot. biegacz-polski.pl
Ruiny zamku. fot. biegacz-polski.pl

2 740 comments

  • Zamek Cisy. Piękna miejscówka.
    Robię taka pętelkę:
    Z Podzamcza, przez działki do lasu, kawałek szlakiem rowerowym, potem na szagę przez las do strumienia. Wzdłuż niego do takiej łączki. Za łączką przez strumień, pod górę skarpy. Pięć minut lasem i jestem pod fosą 🙂 . Następnie, z rozpędu, po tych płytach betonowych, przez strumień i galopem w stronę Pełcznicy. Szlakiem do Bolka i wzdłuż rzeki, do Starego Książa. A potem już z górki wybiegam obok Lidla 🙂 .

    Odpowiedz
    • Koniecznie musimy pocisnąć tą traskę jak się pojawisz na Podzamczu 🙂 Ewentualnie jeszcze się spod Starego Książa poleci na górę półkami i mostkami pod punkt widokowy i odwiedzi Książ. Wtedy będzie fajna trasa 3 zamków 🙂

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *