Pierwszy tydzień za mną…1/23

Święta, święta i po świętach. Właśnie przez nasze rozjazdy świąteczne musiałem swój plan skrócić o jeden tydzień, oczywiście nie leżałem do góry pępkiem przed samym wyjazdem i trochę u siebie pobiegałem. Weekend wielkanocny spędziłem głównie za stołem, najpierw na Wielkopolsce, a później w Warszawie. Nie należę do tej grupy, która w święta odmawia sobie w imię treningów tych wszystkich frykasów. Tak się fajnie złożyło, że ten mój plan rozpoczynał się we wtorek, kiedy to jeszcze byliśmy w Warszawie, gdzie zrobiłem pierwszy trening i tam również będzie wielki finał moich przygotowań i walka o 3:29:xx w maratonie.

W pierwszym tygodniu odbyły się 4 treningi. Środowego uzupełnienia tygodniowego kilometrażu nie zrobiłem, bo tego dnia wracaliśmy do domu. Poniżej w telegraficznym skrócie jak ten mój pierwszy etap wyglądał.

wotrek, 22.04.2014r.

Na pierwszy trening umówiłem się z niebylekim, bo z samym Krasusem. To jest ten koleś co robi maraton w 2:59, triathlonuje się z super wynikami, bo o mega życiówce na 10km nie będę wspominał. Harpagan pełną gębą i przed treningiem miałem lekką tremę, że może nie dam rady, że nie dotrzymam kroku. Ale okazało się, że Marcin dopasował się do mojego tempa i nie stanowiło to dla niego problemu. 😉 W planie było 14km OWB1, czyli spokojny bieg w pierwszym zakresie tętna. Tak się nam dobrze rozmawiało po drodze, że wyszło 16km średnim tempem 5:33/km. Ciekawa sprawa, że moje średnie tętno było na poziomie 152 uderzeń na minutę, a Krasusa 127. To pokazuje, w którym miejscu wytrenowania się znajduję i ile przede mną pracy, żeby takie tempo było lekkim truchtem. 😉

czwartek, 24.04.2014r.

Kolejny trening z dystansem 14km OWB1 już na własnych śmieciach. Zrobiłem pętelkę zahaczającą o Szczawno Zdrój, a od 7km biegłem już w ulewnym deszczu, gradzie i trzaskającymi piorunami nad głową. Ciekawa sprawa z moim tętnem. Na tym dystansie średnie tętno wyszło 159 przy średnim tempie 4:50/km. 😉 Dyspozycja dnia? Wysokość nad poziomem morza wykonywanego treningu? A może teraz z nikim nie rozmawiałem tylko byłem skupiony na biegu? Pewnie poznam odpowiedzi na te pytania podczas kolejnych treningów i docieraniem się z pulsometrem. 🙂 Na koniec oczywiście wykonałem obowiązkowe ćwiczenia rozciągające oraz gimnastykę siłową…pompki, brzuchy, deskę…

sobota, 26.04.2014r.

Plan przewidywał pasywny kros trwający 45 minut, a dystans uwzględniający rozgrzewkę oraz schłodzenie 12km. Pobiegłem o 6 rano do naszego magicznego lasu, gdzie przywitały mnie stada sarenek, które ruszyły w poszukiwanie soczystych roślinek do schrupania. 😉 Wybrałem dosyć ciężką trasę, uwzględniającą mega podbieg o nazwie, którą nadał mu Sławek – „Wściekły Leon”. Kiedy wybiegłem z półek skalnych i mostków na punkt widokowy nogi miałem jak z waty i powrót do domu trochę się dłużył. Jestem mile zaskoczony wskazaniem pulsometru, a raczej tym co wyświetla Endomondo uśredniając tętno…z całego dystansu krosowego średnia 143. 🙂 Na koniec oczywiście pompeczki w ramach Smashing Pąpkins. 🙂

niedziela, 27.04.2014r.

Na długie wybieganie wybrałem się ok 7:30…pozwoliłem sobie na odrobinę luksusu i więcej snu. 😉 Jako że tego dnia w Rzymie była zaplanowana kanonizacja Jana Pawła II, to i ja chciałem uczcić tą doniosłą chwilę i pobiegłem do Świebodzic przez las pod pomnik papieża Polaka. Chwilę przy nim postałem w zadumie i powróciłem do domu zaliczając długi podbieg pod Stadninę Ogierów. Dystans 20km pokonałem w czasie 1:47 i średnim tętnem 146. 🙂 Zaprzyjaźnianie się z urządzeniem zliczającym uderzenia mojego serca są na dobrej drodze. 🙂

 

 

 

 

2 398 comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *